Oszustwa w marketingu

6 oszustw marketingowych, których mogłeś paść ofiarą

Jest gorąco. 33 stopnie. Cejrowski ociera pot z czoła i otrzepuje kurz spod gołych stóp. Wraz z kamerzystą próbują wejść do Dhobi Ghat – największej pralni na świecie, położonej w Indiach. W rekordowych rozmiarów pralce pierwsi zaczynają pracę pracze – w ponad 700 boksach stoją po kolana w wodzie z mydlinami. Następnie pranie suszy się na wynajętych dachach pobliskich domów. Później ubrania przejmują prasowacze. Wykorzystują ciężkie, 6-kilowe żelazka na węgiel.

Pralnia powstała już w XIX wieku, kiedy Brytyjczycy sprawowali władzę w Indiach. Teraz Brytyjczycy odeszli, ale brud wciąż został.

Cejrowski z kamerzystą stoją przed wejściem. Już mają postawić pierwszy krok, by zrobić reportaż i pokazać całemu światu ewenement Indii, kiedy zatrzymuje ich hindus. Mówi, że za wejście jednej osoby trzeba zapłacić 10 dolarów, a z kamerą aż 20. Czujni podróżnicy nie dają się zwieść. Cejrowski odpowiada: „मैं पुलिस के पास जाऊंगा”. Hindus ucieka, a podróżnicy zaczynają kręcić materiał filmowy.

Co ma wspólnego ta historia z oszustwami marketingowymi? W marketingu również czają się oszuści, żerujący na niewiedzy marketingowych turystów. Marketing to branża ze specyficznym językiem, którego możesz po prostu nie rozumieć. Jak nie dać się oszukać będąc przedsiębiorcą i odpowiedzieć oszustowi niczym doświadczony Cejrowski?

Najczęstsze oszustwa

Schemat zawsze jest ten sam. Zaczyna się od sms-a, maila lub telefonu. Oszuści próbują wyłudzić od Twojej firmy pieniądze, stosując 2 motywatory negatywne:

  • presję czasu,
  • ryzyko wielkiej straty.

Wydaje Ci się, że gra jest o wielką stawkę. Dodatkowo firma podaje dużo danych, przedstawia się jako Google lub Facebook. Innymi słowy – budzi zaufanie. Po zapłaceniu faktury firma znika, a Twoje połączenia są blokowane.

Wpis jest szczególnie ważny dla właścicieli firm lokalnych. Jak nie stracić zarobionych pieniędzy?

1: 60 minut na reakcję

Paweł prowadzi biznes. Ma stronę internetową (zainwestował w jej budowę 5000 zł). Załóżmy, że jej adres to: www.mechanik-glogow.pl. Dostaje sms’a o treści:

przyklad oszustwo internetowe

Paweł z zimnym potem czoła dzwoni do pani Anety. Dowiaduje się, że to coś skomplikowanego, dlatego musi szybko działać. Inaczej konkurencja przejmie wszystko! Dostaje fakturę mailem.

Ważne: każda domena, czyli adres www strony ma 30-to dniowy okres ochronny. Nawet, jeżeli zapomnisz ją opłacić, wciąż masz czas na wykonanie przelewu.

Płaci 800zł netto za system, który powstrzymał natarcie nieprzyjaciela. Nagle Paweł orientuje się, że ta domena nie była jego. Pani Aneta nie odbiera. Brakowało tylko jednej literki

2: Są w internecie rzeczy bezcenne 🙂

„Są rzeczy bezcenne, za wszystkie inne zapłacisz kartą Master Card” – tak brzmi slogan znanej reklamy. W internecie również są rzeczy darmowe, jak np. wizytówki na mapach Google.

Brat Pawła, Jurek, prowadzi z żoną salon kosmetyczny. Jurek dba o sprawy firmowe, żona wykonuje zabiegi. Nagle Jurek dostaje telefon.

Oszust: Halo, tutaj Andrzej Wiliński z Tak-O Mediana. Dzwonię w bardzo pilnej sprawie… Mianowicie Państwa strona znika z map Google, a teraz jest na 4 pozycji. Jutro może już być wszystko zaprzepaszczone!

Jurek, przedsiębiorca: Jak to, co się dzieje?

Oszust: Po prostu skończył się Państwa darmowy abonament na obecność na mapach, który wynosił 1 rok. Teraz muszą Państwo zapłacić zaledwie 400 zł netto i będą Państwo wysoko przez następne 6 miesięcy. Przez ten okres może Pan dzwonić do mnie w każdej chwili i pomogę. Koniecznie proszę sobie zapisać mój numer telefonu.

Jurek, przedsiębiorca: Dobrze, jak na 6 miesięcy to wydaje się to uczciwe. Gdzie przelać?

Właśnie Oszust zarobił kolejne brudne pieniądze. Oczywiście Oszust przeciągnął rozmowę, aby zdobyć zaufanie Jurka. Obecność strony internetowej w wyszukiwarce oraz na mapach Google jest… bezcenna, czyli darmowa 🙂

3: Dzwoni do mnie Prezes Google, co robić?

oszustwo

Schemat się powtarza: poważna rozmowa, duża wygrana, presja czasu.

4: Kupujesz czy wynajmujesz?

Z mieszkaniem jest prościej. Albo płacisz 300.000 zł za kupno, albo 3000 zł czynszu. Przy kupnie strony internetowej możesz stać przed równie trudną decyzją. Dlaczego?

Jedna z Klientek, dla której wykonywaliśmy nową stronę, nie była właścicielem swojej obecnej domeny i adresu www.nazwafirmy.pl. Okazało się, że kupując stronę w innej firmie, zapłaciła jedynie za jej dzierżawę. W konsekwencji musiała zapłacić dodatkową kaucję za odzyskanie swojej strony.

Gdy kupujesz stronę internetową lub zlecasz kampanię, upewnij się, że staniesz się jej prawnym właścicielem.

5: Umowy o pozycjonowanie – zmora nr 1 internetu

Pozycjonowanie jest gorącym tematem wśród przedsiębiorców od wielu lat. Wszyscy go potrzebują, nikt nie wie, ile kosztuje, a tylko nieliczni pustelnicy wiedzą jak działa 🙂

Ania zamówiła pozycjonowanie. Płaciła 500 zł netto miesięcznie za pozycjonowanie na 150 fraz (fraza, czyli zestaw słów, np. dobry lekarz Warszawa). Umowa była podpisana na 24 miesiące. Jaki był efekt? Brak. Dosłownie, strona Ani nie była w pierwszej 10 wyników w wyszukiwarce Google na żadną z podanych fraz.

Jest dużo dobrych agencji pozycjonujących na rynku. Niestety nie wszystkie stawiają na jakość. Przed podjęciem współpracy sprawdź opinie o firmie. Pozycjonowanie kosztuje. Nie daj się naciągnąć na pozycjonowanie na 100 fraz za 500 zł. Jeżeli działasz w mocno konkurencyjnej branży (lekarz, wynajem samochodów, kosmetyczka), Twój budżet musi być proporcjonalny do zysków, których oczekujesz.

6: Nie wsiadaj do nieoznakowanych taksówek pod dworcem

Z kampaniami reklamowymi jest jak z taksówkarzami. Wsiądziesz do przypadkowej taksówki pod dworcem, to zapłacisz 10 razy więcej, bo taksówkarz długo czekał na Klienta. Są natomiast dobre firmy taksówkarskie, u których rozliczasz się za kilometr. Tak samo jest z kampaniami.

Z marketerami rozliczaj się za wykorzystany budżet, analogicznie jak z taksówkarzem rozliczasz się za zużycie paliwa na trasie i zrealizowany cel, czyli dowiezienie w wyznaczone miejsce. Dzięki temu unikniesz taksówkarzy, którzy skasują Cię jak za zboże.

Jak nie dać się oszukać?

Jak nie dać się zatem oszukać w gąszczu marketingowych terminów, pilnych spraw i firm duchów, które wyrastają co chwilę, wysyłając Ci maile o słabej pozycji strony? Rozwiązanie jest proste – zastosuj zasadę 3N:

  1. Nie rozmawiaj o marketingu Twojej firmy z przypadkową osobą przez telefon.
  2. Nie wierz w przypadki. Nikt charytatywnie nie opiekuje się Twoją firmą i nie obserwuje działań Twojej konkurencji za darmo.
  3. Nie działaj pochopnie.

Powyższe 3 kroki są tak naprawdę tylko półśrodkami, ponieważ nigdy nie wiesz, jak bardzo konkretna sprawa jest poważna.

Jedyną skuteczną bronią na oszustów internetowych jest stała współpraca z agencją, która daje marketingową tarczę ochronną. Podobnie działa doradztwo doświadczonego marketera. Lepiej zapłacić zaufanej osobie za analizę sytuacji, niż przez lata opłacać darmowe usługi.

I nie, nie zależy mi na tym, żeby coś sprzedać tym wpisem 🙂 Napisałem go dlatego, że w zeszłym tygodniu uchroniłem kolejną firmę przed płaceniem bezsensownych faktur, które opłacała od 3 lat!

Jeżeli kiedyś zostałeś oszukany, napisz proszę swoją historię w komentarzu, ku przestrodze innych.

Przeczytaj również poprzedni wpis O co chodzi w tym całym marketingu?

Udostępnij

Zobacz również

Cookies?

Chcesz zwiększyć sprzedaż w internecie? Napisz!
Błażej Katarzyński

Potrzebujesz konsultacji?